Czy chcesz poczuć, jak to jest być lwem? Nic prostszego, zajerestruj się i zacznij żyć postacią lwa!
Czym prędzej z moim przyjacielem na grzbiecie przybiegłem do Baobabu starego pawiana Rafikiego. Położyłem go na jednej z grubych gałęzi. Wciąż byłem oszołomiony całym zdarzeniem z hienami, a Shez umierał. Zacząłem głośno nawoływać szamana.
Offline
- On umiera! - zawołałem przygnębiony.
Byłem teraz taki przygnębiony, że upadłem tuż obok Shez'a. Moje oczy zaczęły się zamykać, a ciało było już całkowicie bezwładne. Straszne uczucie, nie mieć władzy nad swoim ciałem i nawet wcale go nie czuć. Moje serce chyba zaczynało przestawać bić..
Offline
// Ten post będzie dotyczyć poczynań pawiana, Rafikiego. //
*Siedziałem sobie spokojnie na jednym z grubych gałęzi mojego pięknego Baobabu. Co robiłem akurat w tym momencie? A głównie medytowałem...
Dzięki temu mogłem zawsze odpocząć sobie od codziennych zajęć, co naprawdę było i jest ich dużo. Od czasu do czasu rozmawiałem również z duchami byłych Królów na Lwiej Ziemi. Myślałem, że dzisiaj będzie takowy spokojny dzień, jednak po chwili usłyszałem jak ktoś mnie nawołuje. Było to słychać głośno i wyraźnie. Westchnąłem, ale przecież to mój obowiązek pomagać innym! Nie mogłem nikogo zostawiać w potrzebie! Natychmiast się zerwałem ze swoim wiernym kompanem - kijem i ruszyłem w stronę nawoływania. Po minucie dotarłem na miejsce i moje oczy były pełne zdziwienia. Nigdy nie widziałem, czy też słyszałem o tej trócje. Jednak nie było to teraz ważne, ktoś był tu mocno ranny! Podszedłem na razie do Białego lwa i zacząłem go badać. Rana była okropnie paskudna, więc musiałem najpierw obymć jego ciało z krwi, oraz oczyścić ranę - tak też uczyniłem. Wziąłem też różne maście i posmarowałem głowę rudo grzywego lwa. Jednak czegoś się obawiałem w nim... rana naprawdę nie wyglądała dobrze. Zrobiłem wszystko co mogłem. Podszedłem teraz do lwa o białej grzywie i również oczyściłem mu rany oraz zabandażowałem liściami. Gdy skończyłem wszystkich leczyć, to po chwili westchnąłem ciężko, patrząc na Białego lwa z blizną i o rudej grzywie.*
Offline
"Czy umarłem?" Przede mną ukazał się ciemny tunel, wydawał się całkiem stabilny. Nie wiedziałem nawet, czy umarłem. Nie wiedziałem też, że krzyczę, o czym myślę. "Iść tam? Wejść do tego tunelu, czy nie?" Zaraz! Mam już władzę nad moim ciałem. Wszedłem więc do tunelu bez strachu, który jednak po chwili się pojawił, bo pod moimi łapami zaczęła pękać ziemia. Moje oczy zdawały się być przekrwione, a ja sam znów traciłem władzę nad mym ciałem. Teraz ziemia pękła, a ja wpadłem w przepaść.. Teraz ból z rany obok tętnicy powrócił, ale był o wiele, wiele większy. Bolało tak bardzo, a ja nie mogłem nawet się poruszyć, za chwilę jednak poczułem większy ból. Upadłem na najsuchszą ziemię, jaką kiedykolwiek widziałem. Po ziemi zaczął lać się czerwony płyn, to była moja krew, rozlewała się bardzo szybko.
// Sorry, że długo, ale wziąłem podgląd i mi wyskoczyło "Spróbuj wyszukać pun.pl". No i to, co wzięte w cudzysłów, to moje myśli. //
Offline
Ból był tak straszny, że aż nie mogłem wytrzymać. Znów wróciła władza nad ciałem, poszedłem dalej, a krew wciął lała się z mojego ciała. Nie wiedziałem, że leje się ona ze mnie także w realnym świecie. "Pomocy!" Szedłem dalej, ziemia była już stabilna, ale ja wciąż traciłem krew..
// Spadam.. Paa. Może około 22:30 będę. //
Offline
Rafiki:
*Zamyśliłem się... ciągle patrzyłem na białego lwa o rudej grzywie. Naprawdę strasznie niepokoiłem się o lwa, a dokładnie ta jego głowa... No oby wszystko skończyło się dobrze dla niego. Z zamyśleń wyrwał mnie wrzask lwicy. Otrząsnąłem się i teraz spojrzałem na nią, która stała nad białogrzywym lwem. Uczyniłem to samo i zauważyłem, że u niego płynie krew jeszcze z jednego miejsca! Jak mogłem to przeoczyć?! "Nie dobrze!" - Powiedziałem do siebie w duchu i podszedłem szybko do lwa. Przyłożyłem duży liść do jego rany, aby zatrzymać krwawienie. Jednak musiałem zmieniać co chwila liście, ponieważ szybko były już całe zakrwawione. Po kilku minutach krew przestała już lecieć, a ja w tym czasie oczyściłem tą ranę i zabandażowałem ją tak "dokładnie", by z niej już więcej nic nie kapało. Okropnie się już zmęczyłem, a było widać jak pot spływa z mojej głowy.*
Offline
Krew przestała lać się z mojego ciała, szedłem dalej.. Niestety, wtedy wszystko się urwało, upadłem na ziemię, ktoś mnie ogłuszył. Gdy się obudziłem spostrzegłem wielkiego lwa, dwa razy większego ode mnie. Jego grzywa była koloru czarnego, a futro i uszy były szare, tylko oczy nie były ciemne, ponieważ były żółte. "Gdzie ja jestem?" Szary rzucił się na mnie i z wielką siłą przygniótł do ziemi, oddychając - a wręcz dysząc - głośno. "Ból.. Boli.. Bardzo"
- Powiedz mi, w kim się zakochałeś? - warknął lew.
- Ja.. W nikim!
Czarnogrzywy zrobił kwaśną minę i rzucił mną o drzewo, aż ryknąłem z bólu.
- Łżesz jak pies! - warknął.
Offline
Rafiki:
*Teraz to patrzyłem na białogrzywego z niepokojem. Mówił coś dziwnego przez sen, a nawet poruszał gwałtownie łapami. Nie wiedziałem co w tej sytuacji miałem zrobić, ale może pomogę mu wydostać się od tego koszmaru? Niegdyś ktoś zginął przez takie okropne sny - Oj pamiętam dobrze, że były takie przypadki. Przybliżyłem się do lwa i położyłem rękę na jego głowie, i zamknąłem oczy. Prosiłem, błagałem Wielkich Władców, aby mu pomogli wyrwać się od złych snów.*
Offline
- Giń! - ryknął ze złością szary.
Teraz stałem sam, otoczony armią, składającą się z około czterdziestu biało-szarych lwów. "Nie poddam się, będę walczyć!" Wysunąłem pazury i ryknąłem potężnie, po czym rzuciłem się na armię czarnogrzywego. Miałem chęci, ale nie dało się tego zrobić, to graniczyłoby z cudem, nie mogłem sam pokonać czterdziestu.. - już trzydziestu ośmiu lwów. Moje serce biło szybko, bardzo szybko, a na dodatek zaczynałem widzieć niewyraźnie. "NIE! Dlaczego właśnie teraz?!" Nie widziałem już dobrze, wszystko było rozmazane, ale nie ustawałem w walce, moje pazury wciąż zahaczały o lwie ciało, czułem to dokładnie. Jednak mój wzrok był ważny.. Po chwili poczułem przeszywający ból w klatce piersiowej, pazury któregoś z lwów wbiły się w moje serce.. To było straszne, okropny ból.. Zacząłem wrzeszczeć jak opętany i zamknąłem oczy, ból wcale nie ustąpił, bolało wciąż tak samo. Po chwili, która wydawała się wiecznością ból ustąpił, a ja gwałtownie otworzyłem swoje ślepia.. Byłem w Baobabie, Rafiki stał przy mnie, widocznie spanikował, ale ja czułem się już dobrze.
- Gdzie Shez? - zapytałem cicho.
Offline
Rafiki:
*Musiałem przyznać, że ten koszmar trwał coś bardzo długo. Zastanawiałem się co mogło takiego mu się śnić, ale to na pewno nic nie było przyjemnego, skoro szamotał się trochę i zdarzało mu się krzyknąć raz czy dwa. Lecz gdy zobaczyłem, że białogrzywy lew otworzył swoje ślepia, odetchnąłem z ulgą... Po chwili usłyszałem pytanie od lwa na temat jego przyjaciela... Spojrzałem na białego lwa z blizną i rudą grzywą i westchnąłem.*
- Jest tuż obok. - odpowiedziałem mu i teraz ustałem obok rudo grzywego.
Offline
- Co.. Co mu jest? - zapytałem z niepokojem.
Podszedłem do szamana, mój wyraz pyska był smutny, a ja sam byłem przygnębiony całą tą sytuacją.
Offline