Czy chcesz poczuć, jak to jest być lwem? Nic prostszego, zajerestruj się i zacznij żyć postacią lwa!
- She.. Shez.. Ja jestem twoim przyjacielem... - odpowiedziałem załamany.
Z mojego pyska pociekło kilka gorzkich łez, a ja sam spuściłem wzrok.
Offline
*Znowu to imię, przecież tak się nie nazywam! Chyba mnie z kimś naprawdę pomylili.*
- Mnie z kimś mylicie, czego wy chcecie ode mnie? Kim jest Shez?!
*Krzyknąłem już zdenerwowany na nich. Nie zwracałem w ogóle uwagi na łzy lwa. Nie wiem dlaczego, czy to złe?*
Offline
- Shez to przecież ty.. - odparłem.
Wzrok skierowałem teraz na mojego przyjaciela, który chyba nic nie pamiętał.
Offline
- Nie pamiętasz mnie? Nie pamiętasz Maggie? - zapytałem.
// Ja muszę niestety spadać, siostra chce usiąść. //
Offline
// Ok //
*Serce jakoś biło mi szybciej, co mnie okropnie zdziwiło. Nie wiedziałem, o co mnie w ogóle on spytał. Nic sobie z nimi nie kojarzyłem.*
- Nie znam was... dajcie mi spokój...
*Odszedłem trochę dalej od lwów, chcąc się wydostać stąd. Jednak ten ból głowy nie pozwalał mi się dalej poruszać...*
Rafiki:
*Przyglądałem się temu wszystkiemu ze smutkiem. Wiedziałem, że tak się stanie... Szkoda, że nie mogłem nic zrobić, nie ma żandego lekarstwa na to...*
Offline
- Rafiki, zrób coś! - warknąłem. - Szybko!
Byłem załamany, że mój przyjaciel niczego nie pamiętał.
Offline
Rafiki:
*Pierwszy raz nie mogłem nikomu pomóc. Czułem się z tym okropnie źle, że nie mogę nic zdziałać, to bardzo mnie bolało... Jednakże ta choroba jest nieuleczalna...*
- Przepraszam... nie potrafię... Nie ma na to lekarstwa...
*Zawiodłem... zawiodłem wszystkich. Dlaczego teraz jestem taki bezradny? Będę musiał jeszcze głębiej pomyśleć nad tą sprawą.*
Offline
// Ja też nie mam teraz takowej. //
Rafiki:
*Wziąłem swój kij trzymając go oba rękami, spuściłem głowę w dół i zacząłem rozmyślać. Jakby tu pomóc Białemu Lwu?*
Shez:
*Musiałem jak najprędzej wydostać się z tego miejsca! Nie znałem ich wszystkich i nie wiedziałem czego ode mnie chcieli. Rozejrzałem się, ale na chwilę mój wzrok był zwrócony na brązową lwicę z grzywką, a po jej polikach spływały łzy. Ona też na mnie spoglądała, a ja nawet nie rozumiałem o co jej chodzi. Popatrzyłem na nią przez moment, a zaraz po tym otrząsnąłem się i cicho zacząłem schodzić z Baobabu. Gdy byłem już na Ziemi, rzuciłem się w ucieczkę - jak najdalej od tego miejsca!.*
Offline
Shez:
*Chciałem czy też nie, przybiegłem znowu do Baobabu mając nieprzytomną lwicę na swoim grzbiecie. Zignorowałem wszystkich, co byli w nim i delikatnie położyłem brązową lwicę z grzywką na grubej gałęzi. Wzrokiem zacząłem szukać tej stukniętej małpy. Po chwili udało mi się zauważyć szamana, więc podszedłem do niego.*
- Pomóż jej... proszę
*Mój głos jakby był załamany i zaraz po tym spojrzałem błagalnie na pawiana.*
Rafiki:
*To było okropnie dziwne ze strony białego lwa. Najpierw uciekł, a teraz wrócił. Lecz jednak miał bardzo ważny powód. Maggie była nieprzytomna, a gdy rudo grzywy poprosił mnie o pomoc, nie zawachałem się jej udzielić. Podbiegłem szybko do brązowej lwicy z grzywką i zacząłem ją badać. Miała kilka ran, więc od razu oczyściłem je, powstrzymując spływanie krwi. Posmarowałem ją kilkoma maściami, które powinny pomóc. Na razie tylko tyle mogłem pomóc. Ewentualnie jak się obudzi, to podam jej leki. Zapewniłem Białego Lwa, że powinna wyjść z tego, a po chwili odszedłem*
Shez:
*To było silniejsze ode mnie... nie mogłem się uspokoić, ponieważ bardzo się bałem o życie lwicy. Nawet sam nie wiem dlaczego, ale bardzo teraz się smuciłem, byłem w rozsypce, a serce nadal biło jak szalone. Co się ze mną dzieje? To tak jakbym tracił kogoś bardzo, ale to bardzo ważnego. Usiadłem tuż obok lwicy, spuszczając głowę w dół. Przymknąłem oczy, a moje oczy zaczęły zalewać się łzami. Nie wstydziłem się tego - nawet najtrwadszy na świecie płacze. Moje łzy spływały na jej ciało. Miałem wielką nadzieję, że ona się wybudzi.*
Offline
*Maggie dyszała ciężko, wypluwając wodę*
*Obudziłam się. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się. Spodziewałam się, że ujrzę inne miejsce - byłam jednak w baobabie. Okazało się, że mój marny żywot nie skończył się. Podniosłam głowę i zobaczyłam białego lwa*
-Co tu robisz?
*Zwróciłam się do lwa*
Offline
*Ogarnęło mnie jakże przepiękne szczęście, widząc jak lwica obudziła się. Odetchnąłem z ogromną ulgą i spojrzałem na nią. A gdy zadała mi pytanie, to spuściłem lekko głowę w dół.*
- No ja... ee... no ja nie mogłem Cię zostawić tam na śmierć...
*Odpowiedziałem, przy tym się oczywiście jąkając.*
- A mi po prostu... po prostu bardzo zależy mi na Tobie.
*Dodałem, ale nie rozumiałem zbytnio swoich słów. To jakieś dziwnie uczucie, które się we mnie obudziło.*
Offline